Stefan Barszczewski (ur. 21 czerwca 1862 w Warszawie, zm. 11 września 1937 tamże) – polski pisarz, tłumacz, podróżnik, działacz polonijny i redaktor.
Spis treści
1Życiorys
2Twórczość
2.1Dzieła
3Przypisy
3.1Bibliografia
4Linki zewnętrzne
Życiorys[edytuj | edytuj kod]
Ukończywszy szkołę średnią wyjechał na studia do Petersburga. Po studiach wyjechał do Wiednia (1885), a następnie Paryża i Londynu. Podróżował po Ameryce Południowej, zwiedzając Argentynę i Brazylię[1], a od 1892 roku zamieszkał w Chicago. Tam między innymi redagował polską prasę. Był działaczem polonijnym angażując się w pracach stowarzyszeń i lokalnych polskich wydawnictw. W tym czasie jego publikacje w formie sprawozdań z podróży publikowane były na łamach „Kuriera Warszawskiego”. Od 1892, po zjeździe w Filadelfii[1], pełnił obowiązki przedstawiciela Związku Stowarzyszeń Polskich w Ameryce Północnej i redaktora czasopisma Zgoda. Po powrocie do kraju (1901) pracował jako członek redakcji Kuriera Warszawskiego.
Twórczość[edytuj | edytuj kod]
Pisał utwory o tematyce podróżniczo-przygodowej i fantastyczno naukowej. Wydał też tłumaczenia m.in. „Wojna dwóch światów” (1907) – The War of the Worlds Wellsa czy Wojna w przestworzu (1910) – The War in the Air. Należy zauważyć, że powieść Barszczewskiego Czandu (1925) także bazuje na motywach wziętych z Wojny w przestworzu Wellsa - występują w niej podobne cudowne wynalazki, te same bitwy, itp. ale jest w niej dodany popularny w owym czasie motyw Polski broniącej się przed najazdem Azjatów.
W 1951 jego prace Czandu: powieść z XXII wieku oraz Czerwony mesyasz: (ze wspomnień włóczęgi) zostały wycofane z polskich bibliotek oraz objęte cenzurą[2].
Dzieła[edytuj | edytuj kod]
Cuba libre! : melodramat w 5-ciu odsłonach, osnuty na tle wojny hiszpańsko - amerykańskiej i Sokolstwa Polskiego w Ameryce[3]
Polacy w Ameryce : zarys obecnego stanu uchodźctwa polskiego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej[4]
Obrazki amerykańskie (1905)
Czerwony mesyasz : (ze wspomnień włóczęgi)[5]
W osiem dni dookoła świata. Powieść z niedalekiej przyszłości (t. 1, 1922), Przygody kapitana St. Claira (t. 2, 1927)
Eliksir profesora Bohusza (1923)
Złoto Mai (1924)
Czandu. Powieść z 22 wieku (1925)
Jak być mogło. Nieurzeczywistniona opowieść lotnicza. (1926)
Przygody kapitana St. Claira : powieść[6]
Na szlaku sławy, krwi i złota. Szkice z dziejów odkrycia Ameryki (1928), wznowienie: Wydawnictwo Cztery Strony, Kraków 2015. ISBN 978-83-65137-11-1
Marion. Opowieść z dalekiej Kanady (1928)
Na ciemnych wodach Paragwaju (1931), wznowienie 2014
Tajemnica Jeziora Bangweolo. Powieść podróżnicza (1938)
BARSZCZEWSKI STEFAN PRZYGODY KAPITANA ST. CLAIRA ROZDZIAŁ I. DLACZEGO KAPITAN ST. CLAIR NIE DOLECIAŁ. Chyba po raz pierwszy od chwili, gdy karawele towarzysza Corteza i odkrywcy brzegów zachodnich Kalifornji niższej, Francisca de Ulloa, zawinęły do tej upalnej, cichej zatoki, w dzień Wszystkich Świętych (Todos Santos) 1538 r., i zwyczajem ówczesnym ochrzciły ją nazwą dnia tego, świat znów dowiedział się o jej istnieniu. A stało się to dzięki słynnej podróży powietrznej kapitana Saint Claira, Todos Santos bowiem miało być jednym z etapów tej podróży, wprawiającej w zdumienie świat cały. Przypomnijmy sobie, że, gdy dzielny lotnik angielski, pułkownik Henry Fogg, powziął szalony zamiar dokonania lotu dokoła świata wzdłuż równika, w ciągu dni ośmiu, na wspaniałym hydroplanie - ortopterze: “Captain Alcock“ —wówczas lotnik francuski, kapitan Guy margrabia de St. Clair, przygotował bez rozgłosu, ba, w tajemnicy zupełnej, taką samą wyprawę, ale wzdłuż zwrotnika Raka, na hydroplanie: “Goliath“, pragnąc raz jeszcze dowieść, że Francja nie da wydrzeć sobie przodującego stanowiska w świecie lotniczym. Gdy więc śledzono już od dwóch dni z niesłychanem napięciem postępy wyprawy Fogga, nagle, dnia 3 grudnia192... r., lotnik francuski wzbił się w powietrze z Villa Cisneros, stolicy kolonji hiszpańskiej Rio de Oio, w Afiyce Zachodniej, aby pobić “performance“ lotnika angielskiego. Qd tej więc chwili lot “Captaina Alcocka“ dokoła świata zamienił się w niesłychany wyścig powietrzny, który wprost zelektryzował całą ludzkość. O niczem innem nie rozprawiano nietylko w klubach sportowych, ale nawet na poważnych zebraniach naukowych i politycznych. Zdawało się chwilami, że świat zawiesił na kołku wszelkie transakcje handlowe, społeczne i polityczne, oczekując z zapaitym oddechem, kto zwycięży: Fogg, czy St. Clair? Tylko w tym właśnie zapadłym, upalnym kącie kuli ziemskiej, na który w czwartym dniu podróży St. Claira zwróciły się oczy miljonów ludzi, bo tu kończył się najdłuższy i najniebezpieczniejszy skok “Goliatha* pizez płynną pustynię oceanu Spokojnego, bodaj czy ktokolwiek wiedział o tej podróży. Cichy, senny port rybacki, wegetujący życiem wiasnem, odciętem od świata z jednej strony przez wiecznie huczące fale oceanu Spokojnego, a z drugiej —przez łańcuch gćrski Sierra de San Lazaro, którego najwyższe szczyty: Porfirio Diaz i Santa Genowefa widniały zdała na widnokręgu, obudził się dnia 6 grudnia, nie przypuszczając nawet, że dnia tego oczy wszystkich mogą być na niego zwrócone, że w dniu tym pędzi do niego przez przestwór, 7 odległej o .000 kilometrów wyspy Kauai, archipelseu Hawaiskiego, lotnik francuski. A skądże Todos Santos mogło wiedzieć o tem, skoro ra- djotelegraf i telefon znało jeszcze tylko ze słyszenia.